czwartek, 30 stycznia 2014

Prolog

Hej! Jest to opowiadanie o niezwykłej krainie. Od razu mówię że to nie jest żadne fanfiction ani nic z tych. Sama wymyśliłam krainę Alkeję, historię... Nie wiem czy wam się spodoba ale zapraszam.
Lawenda
   Bez wahania nacisnęłam klamkę ciemnozielonych drzwi, chociaż powinnam trochę bardziej przygotować się do rozmowy z przyjaciółkami, przez całą drogę nie wymyśliłam jak im to powiedzieć. Przecież skazałam ich dzieci na wojnę.
   Znalazłam się w przytulnym salonie z żółtymi ścianami. Na wytartej kanapie siedziała Samantcha, była w ciąży ale nawet teraz wyglądała pięknie. Długie, złote loki opadały jej na plecy, a niektóre na opaloną twarz, zielone oczy zatrzymały się na mnie. Obok, na fotelu siedziała Lucy, ona też była śliczna. Biała jak śnieg twarz, pełne, czerwone usta, kruczo czarne włosy zaplecione w długi warkocz i błękitne oczy. W rękach trzymała niemowlaka z kępką ciemnych włosów. Drzemało smacznie z zaciśniętą, pulchną piąstką  przy usteczkach. Od zawsze zazdrościłam przyjaciółkom urody, nigdy nie podobały mi się moje rude włosy i zwyczajne, piwne oczy.
-Bliźniaki?- zapytała natychmiast Lucy odrywając oczy od synka.
   Zdobyłam się tylko na pokręcenie głową. Nie miałam odwagi nic powiedzieć kiedy widziałam jak Lucy bardzo zależy na swoim synku.
-Jedno?- odezwała się Sam.
   Znowu tylko pokręciłam głową.
-Wcale?
-To trojaczki- wykrztusiłam kiedy głośno przełknęłam ślinę.
   Na chwilę zapanowała cisza, wszystkie utkwiliśmy wzrok w podłodze. Milczenie stawało się czymś strasznym, przez tą ciszę myśli zaczęły buzować w mojej głowie. Wyobraziłam sobie jak z przejścia nagle wychodzi Bertus niosący ciało piątki nastolatków. Zaraz przed oczami stanęła mi wizja pięciu postaci które nagle ze wszystkich stron ogarnęły pędy bluszczu, ogień i lód, a wszystko obserwuje wysoka kobieta śmiejąc się z tego widoku. Następnie rękę którą rozcina diamentowy nóż, tą samą kobietę pijącą eliksir. Zacisnęłam mocno dłonie na spódnicy, próbując za wszelką cenę pozbyć się tych wizji.
-Przepraszam- powiedziałam w końcu wciąż ze spuszczoną głową.- Nie chciałam żeby przeze mnie musiały walczyć.
-Lawendo, przecież to nam daje wszystkie pięć mocy- odezwała się Samantcha- Wiesz że mogą ją pokonać.
-Ale mogą też umrzeć- dodałam cicho i spojrzałam jej w oczy.
-Muszą wykorzystać dobrze moce, wtedy nic się im nie stanie- powiedziała.
-Skąd mamy wiedzieć co się może im stać? Mogą znowu zaufać złej osobie… tak jak my.
-Zrobią to co będą chcieli- odezwała się Lucy.- Albo będą chcieli żyć w spokoju albo będą chcieli uratować Alkeję. Rozumiecie? Nie chcę żeby Mark walczył, ale na pewno zrobi to co słuszne. A to że będą razem mieli wszystkie pięć mocy to im tylko pomoże.
   Nigdy bym się nie spodziewała żeby Lucy kiedykolwiek coś takiego powiedziała. Zazwyczaj była skromna, pamiętała jak po raz pierwszy zobaczyła jak skaleczyłam się w palec na widok krwi zemdlała. A teraz prosto z mostu mówi że jest w stanie pozwolić własnemu synowi walczyć.
   Zamrugałam kilka razy jakbym chciała się przekonać czy naprawdę to powiedziała.
-Przecież nie będą walczyć teraz, zrobię wszystko aby byli przygotowani, żeby przeżyli i żeby ją pokonali- dodała jeszcze Lucy.
   Nadal nie mogłam uwierzyć że te słowa wypadły jej z ust. Znowu zapanowała cisza tym razem to my wpatrywaliśmy się w Lucy.
-Mówisz poważnie?- zdziwiłam się.
-Dlaczego nie? Chcę żeby Alkeja była wolna, a tylko nasze dzieci mogą to zapewnić, ich moce- ciągnęła dalej.- Nie chcę żeby walczyły bo wiem z czym to się wiąże. Wiem, że zrobią to co słuszne- pogładziła delikatnie dłonią blade czółko Marka a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
   Nie mogłam uwierzyć że ten niemowlak kiedyś będzie musiał wziąć udział w okropnej wojnie, tak samo jak moje dzieci, że zginął. Pierwszy raz mogłam powiedzieć że Lucy jest bardziej odważna ode mnie. Nie dałam rady powiedzieć tego co teraz od niej usłyszałam.
-Musicie mi obiecać że zrobicie wszystko żeby odkryły moce i umiały je użyć- rozkazała Samantcha- Chcę żeby byli gotowi kiedy przyjdzie czas zmierzyć się z nią. Obiecujecie?
   Wyobraziłam sobie trójkę nastolatków. Wokół nich unosiły się wielkie płomienie ognia, fale morskie i tornado, kierowały się przeciwko tej samej kobiecie. Ale czy dam rade nauczyć ich takiej mocy? Ja opanowałam to w kilka miesięcy to dlaczego oni nie mogli ich użyć w kilka lat?
-Obiecuje- powiedziałam lekko uśmiechając się.
-Obiecuje- usłyszałam głos Lucy.

7 komentarzy:

  1. Hej, Jadziu, przybywam obczaić twoją kolejną opowieść! ;D
    Ale najpierw przestrzegę przed swoimi komentarzami. Jakie to są długie, nie trzymające się kupy i nierzadko uszczypliwe we wrażliwe miejsca. Jeżeli się przestraszyłaś, usuń zanim przeczytasz.
    Na wstępie wrzasnę: "Trooojaczki!!! XD" Bliźniaki jednojajowe, dwujajowe, trojaczki... Wszystko to kocham! Ta braterska (siostrzana) więź łącząca rodzeństwo... Ale gdybym nie oglądała anime, nic bym na ten temat nie wiedziała (w każdym razie moja więź z młodszą siostrą pozostawia nieco do życzenia, ale ja się staram. Szkoda, że nie działa to obustronnie).
    A więc: prolog mnie zaciekawił, jakaś wojna, młode i przyszłe matki, ich dzieci, pięć żywiołów. Choć najbardziej tajemniczym zdaniem jest chyba: "Przecież skazałam ich dzieci na wojnę". Co z tego wynika? Niewątpliwie, że Lawenda to łobuziak, łagodnie mówiąc. XD Z resztą matki - niektóre jeszcze przed narodzinami własnych dzieci - planują wysłać je w bój. Genialne rodzicielki, nie ma co! ;P
    Ogarnęłam także bohaterów, ale pozwolisz, że skomentuję ich tutaj. Te gify jakby odrobinę mi zgrzytają, ale nie przejmuj się, ja jestem sama jak jeden wielki zgrzyt. ;)
    Z początku czytam o Naomi. Ładna, rudowłosa (nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia, co Lawenda chciała od swoich także rudych włosów - najpiękniejszy kolor jaki istnieje ;P), dobra uczennica, wszystko to na jej korzyść... a tu zaraz tak bardzo mnie zgasiłaś. "Nienawidząca rodzeństwa". Za to jej nie lubię, ale ja rzadko którą dziewczynę lubię. Mam także nadzieję, iż to się później zmieni.
    Natomiast Lizzy sięgnęła po moje serce - żywioł: Wiatr. Najszlachetniejszy, wszechobecny i najbardziej dający w kość żywioł, który dostrzegam wszędzie i szczerze miłuję. Nie pytaj za co, spragniona akcji wariatka naoglądała się anime. O, ta jest już w porządku, trzyma z bratem sztamę. ;>
    Z kolei Ben "stara się, żeby Elisabeth nie miała żadnego chłopaka" - czyżby jakiś ukryty... tego też nie słuchaj, bezpieczniej by było, gdybym się nie brała za komentowanie żadnego bloga.
    Za półjastrzębia masz ode mnie buziaczka na odległość. Szczególnie, że to strażnik Wiatru! ;*
    Jeny, powinnam już skończyć, inaczej nie wiadomo co ci tu jeszcze o sobie naopowiadam. :O
    ~Kyasarin

    PS.: Panno Jadziu. Dlaczego-nie-mogę-wejść-na-blog-o-George'u-Wesley'u??? Jeżeli go usunęłaś, to miej honor się przyznać, bo inaczej użyję mentalności i zryję ci banię w takim stopniu, jak moja już jest zryta. W każdym razie dla mnie już nie ma ratunku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje. Wręcz przeciwnie uwielbiam czytać twoje komentarze

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze - bardzo dziękuję za odwiedziny, cieszę się, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu ;)
    Po drugie - wzięłam się za czytanie, póki co utknęłam tutaj, ale za chwilę wezmę się I rozdział. Do rzeczy, ja nie wiem co ludzie mają do rudych włosów xD Sama takie mam i jestem z nich strasznie dumna :D Dodatkowo ładnie błyszczą się w słońcu, więc nie ma co narzekać ;)
    Wojna *.* Żywioły *.* Ja już jestem w raju, więcej mi nie potrzeba. Chociaż nie, muszę wiedzieć co jest dalej :P Ale te matki też niezłe ziółka, ot tak zgadzają się wysłać dzieciaki na wojnę, wiara wiarą, ale w pierwszej chwili pomyślałam "Oho, zaraz zaczną się kłócić", a tu mnie tak zaskoczyłaś! Bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero weszła na tego bloga, no i jak zwykle pierwsze, co ja zawsze robię, to czytam prolog (jeżeli oczywiście jest ;P). No to tak, ja osobiście jestem wielką fanką fantasty, ale no nie każde opowiadanie podpadnie mi do gustu ( tak jestem wybredna, taki już mój nędzny żywot ;D). Muszę przyznać, że twój prolog jest genialny, oryginalny i oraz razu mam ochotę brać się za rozdział. Wojna oraz żywioły i te na pozór tak zwyczajne, a jednak niepowtarzalne matki, których dzieci mają walczyć.. Bardzo intryguje ! <3 Pisz, bo jest super, masz duży talent oraz rozwiniętą wyobraźnię ;D Będę tu wpadała już ostrzegam - ZDECYDOWANIE ZA CZĘSTO, a więc streszczaj się z dodawaniem rozdziałów ^^. Zapraszam na mojego bloga, mam nadzieje, że zaciekawi Cię na równi, jak twój mnie - http://put-forehead-world.blogspot.com/. Do następnego oraz miłego czytania ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejj :D
    Prolog mi się podoba. Pomysł fajny, zaraz zabieram się do czytania dalszej części. Uwilelbiam fantasy i z chęcią będę czytać dalsze rozdziały :)
    A teraz któtko skomentuję prolog:
    1. Trojaczkiii, słodkoo *.* Dzieci są cudne, a do tego taka gromadka...rodzice będa mieli pełne ręce roboty przy nich, ale myślę, że będzie watro.
    2. Kim jest ta tajemnicza kobieta?! Zła czarownica? xD Mam nadzieję, ze nie zrobi im krzywdy(inaczje zabiję ;p).
    3. Alkeja, piękna nazwa. Taka spokojna, kojarzy mi się z krainą, któa żyje w zgodzie z naturą, wszystko tam jest zielone, kwiaty kwitną tam najpiękniej na ziemi, zwierzęta żyją w zgodzie z ludzmi, taki można powiedzieć raj(takie są moje odczucia, gdy to przeczytałam)
    Cóż więcej moge powiedzieć...napisać...xd. Podoba mi się pomysł, podoba mi się temat i w ogóle cały blog.
    Pozdraiwam i zapraszam do mnie, zostawiłam ślad w spamowniku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez przypadek trafilam na Twojego bloga i spodobal mi sie prolog :D pozniej zajrze poczytac reszte :D zapowiada sie oryginalne opowiadanie! Zapraszam do mnie!
    , www.natchniona-slowami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń