piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział I

Część I 17 lat później

Naomi
   Nazywam się Naomi Winslet. Właśnie siedzę obok mojej nie normalnej siostry która pisze po kryjomu sms’y pod ławką. Geografia była prze zemnie najmniej lubianym przedmiotem. Nie dlatego że jest to nudny przedmiot czy mamy głupią nauczycielkę. Na ogół pani Siegfried jest najbardziej lubianą nauczycielką. Już na początku roku zdecydowała że uczniowie mają siedzieć alfabetycznie, a że ja i Elizabeth jesteśmy siostrami i nosimy te same nazwisko musimy siedzieć w tej samej ławce. I właśnie za to nienawidzę geografii. Za mną siedzi mój brat- Ben z Mary Wheller, jest tak samo niezadowolony z swojego miejsca jak ja.
   Cała nasz trójka jest trojaczkami ale każdy z nas różni się tak samo wyglądem jak i zachowaniem. Ben jest przystojnym, wysokim chłopakiem. Ma ciemnoblond włosy, które zawsze sterczą mu w wszystkie strony, granatowe oczy i nieskazitelną cerę. Wiele dziewczyn uważa że jest jednym z najładniejszych chłopaków w szkole. Elizabeth natomiast ma piwne oczy, które zawsze podkreśla czarną kredką, cera każdego dnia była coraz ciemniejsza pod wpływem czerwcowego słońca. Ciemnoblond włosy sięgały do ramion, szczerze wołałabym mieć jej wygląd ale pod żadnym pozorem charakter. Moja siostra była strasznie arogancka i bezczelna, często z powodu swojego karygodnego zachowaniu musiała odwiedzać gabinet dyrektora. Tak samo jak ja nienawidzi swojego imienia i zamiast ,,Elizabeth” każe do siebie mówić zdrobniem ,,Lizzy”. Sama nie wiem dlaczego kocha się w niej tak dużo chłopaków, chociaż nigdy nie widziałam jej z żadnym. Ben pełni funkcję brata, kolegi i ochroniarza Lizy. Nigdy nie dopuszczał aby jego ukochana siostrzyczka spotykała się z kimś.
   Najbardziej chciałabym zmienić swój wygląd. Mam rude włosy i piwne oczy, bladą cerę. Mój ojciec zawsze powtarza że jestem podobna do swojej zmarłej matki. W tym musiałam mu przyznać rację, patrząc na siebie i na stare zdjęcia mojej mamy, jesteśmy niemalże identyczne.
-Mogę wyjść do ubikacji?- usłyszałam za sobą głos Bena.
   Już po raz drugi na tej lekcji prosi o wyjście. Zdarzało mu się to tylko na geografii aby za wszelką cenę uniknąć towarzystwa Mary, która była w nim zakochana tak jak połowa dziewczyn w klasie. Ale ona uczepiła się go jak kot ogona. Nie raz prosiła mnie abym zapytała swojego brata czy zechce się z nią umówić. Zawsze powtarzałam jej że się z nim dobrze nie dogaduje, co było prawdą.
   Nauczycielka wywróciła teatralnie oczami i ruchem ręki przekazał mu żeby wyszedł. Po drodze rzucił spojrzenie do Lizzy znaczące ,, nie wytrzymam z nią”. Jedyną rzeczą która mogła go teraz pocieszyć było to że zbliżał się koniec roku szkolnego przez co będzie mógł być z dala od natrętnej Mary. Zapewne po lekcji usłyszę od niej niestworzone historie o miłosnych liścikach które po kryjomu podawał jej Ben.
   Zapewne Ben cieszy się na samą myśl że to ostatnia lekcja w jednej ławce w Mary. Sama też cieszyłam że nie będę musieć siedzieć z Elizabeth bo to ostatnia lekcja w tym roku. Większość uczniów bez przerwy wpatrywało się w wskazówki zegara które oznajmiały że jeszcze kilka minut do upragnionych wakacji.
   Pięć minut… klasa już nie słuchała nauczycielki… jedna minuta… sama już bez przerwy patrzyłam w wskazówkę która już ogłaszała sekundy do wakacji… pół minuty… dziesięć sekund… pięć… cztery… trzy… dwa… jeden!
   Chociaż każdy w klasie miał po szesnaście lat tym razem zachowali się jak dzieci. Wszyscy zaczęli krzyczeć z szczęścia i wybiegli pędem z klasy. Ja wyszłam powoli na samym końcu żeby uniknąć stratowania przez grupę nastolatków. Przy drzwiach czekała moja przyjaciółka Sara Huffman. Była wysoką brunetką z czekoladowymi oczami i rumianymi policzkami. Kolejna osoba której urodę chciałabym mieć.
-Charlie Jones prawie mnie staranował- zachichotała.
-Ja tam mam nadzieję że w następnym roku pani Siegfried usadzi mnie z kimś normalnym. Nie chcę już siedzieć z Lizzy, przez całą lekcję piszę sms’y do Bena, siedzi tuż za nią- powiedziałam.- Przeszkadza mi, przez to tak kiepsko napisałam wszystkie testy z geografii.
-Nie przesadzaj i tak miałaś o jeden stopień wyższą ocenę niż ja- zaczęła Sara, zazwyczaj musiałam jej pomagać w nauce ponieważ miała dyslekcję.
-Nie gadajmy już o szkole- poprosiłam ją.
-Dobra- westchnęła- Ja tam się cieszę że przez całe dwa miesiące nie włożę tego durnego mundurka- mówiąc to zdjęła krawacik który był częścią szkolnego stroju i schowała go do torby.
-Idziemy jutro na pizzę?- zapytałam.
-Może. Ale dlaczego nie weźmiesz swojego brata i siostry?- po raz kolejny się powtarzała.
-Nie udawaj znowu psychologa. Powtarzam ci za wszelką cenę że ich nie lubię a oni nie lubią mnie, a po za tym wiem że chcesz się spotkać z Benem- warknęłam.
-Ja tam zawsze marzyłam żeby mieć rodzeństwo- westchnęła.- A jeszcze w tym samym wieku… tak przystojnego brata…- rozmarzyła się.
-Mówiłam ci już że hoduje ropuchę w akwarium?- zapytałam z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie raz, i nie dwa. Ale mimo tego jest taki cudowny.
-Cudowny? Żyje z nim pod jednym dachem i wcale nie jest taki cudowny. Gdyby nie to że Lizzy jest jego siostrą już dawno by się ożenili.
-Wydaje ci się. Oni po prostu dobrze się dogadują a ty nie i wydaje mi się że jesteś o to zazdrosna.
-Nie jestem wcale zazdrosna!- oburzyłam się- Dlaczego tak sądzisz?
-No dobra, dobra. Tak mi się powiedziało. Sorki.
-Widzimy się jutro?- zapytałam kiedy Sara podążyła w stronę swojego autobusu.
-Oczywiście!- krzyknęła w biegu.
   Skierowałam się do swojego autobusu, usiadłam jak najdalej od swojego rodzeństwa, jak zawsze. Tylko ja nie rozmawiałam z nikim bo zazwyczaj kumplowałam się tylko z Sarą. Kto by się przejął Naomi Winslet- zwyczajną kujonicą.
   Miałam tyle szczęścia że przystanek był rzut beretem od naszego domu i nie musiałam się narażać na towarzystwo rodzeństwa.
   Nasz dom wyróżniał się wielkością od innych budowli. Był to wielki, nowoczesny biały budynek. Nasz ojciec był szefem dużej firmy przewozowej więc mógł sobie pozwolić na wybudowanie takiego wielkiego domu. Ledwo co przekroczyłam próg furtki w moją stronę pognał pies, wielki jak sarna bernardyn. Dwa lata temu ojciec postanowił dać każdemu z nas prawo do zatrzymania w domu jednego zwierzęcia. Elizabeth bernardyna- Borysa, Ben ropuchę- Bertę a ja nie chciałam żadnego zwierzaka.
   Borys ominął mnie i pognał w stronę Lizzy chcąc ją przywitać. Całe szczęście że nie mam takiego wielkiego psiska.
   Nasz salon był w trzech kolorach: szary, biały, czarny. Przed skórzanymi kanapami stał jeden z najnowszych telewizorów. Ben z Lizzy od razu rzucili się do telefonu. Pewnie planują imprezę z okazji rozpoczęcia wakacji. Oczywiście nigdy nie pytają ojca o zgodę bo i tak się zgodzi. Nie myliłam się.
-Hej John. Wpadniesz jutro do nas? Robimy małą imprezę- od razu usłyszałam jak Lizzy mówi do słuchawki.
-Macie swoje telefony- warknęłam.- Z tego tato korzysta do spraw służbowych.
   Ben wzruszył ramionami i wybrał kolejny numer zapraszając kolejną osobę. Dzięki Bogu zgodziło się tylko sześć z dziesięciu przez co nie musiałam martwić się że dom wyleci w powietrze.
   Drzwi otworzyły się a do środka wszedł mój ojciec- Percy Winslet. Jak na szefa firmy wcale tak nie wyglądał. Nosił zwykłe jeansy i letnią koszulę. Czasami zdarzało się że ubrał garnitur, ale tylko wtedy kiedy miał jakąś konferencje czy musiał podpisać kontrakt. Moim zdaniem wyglądał jak starsza wersja Bena. Za nim do domu wpadł Borys obwąchując siatki z zakupami. Percy poprawił okulary i rzucił zakupy na fotel.
-Możemy zaprosić kilku znajomych jutro?- zapytała od razu Elizabeth.
   Ta.. kilka- pomyślałam.
-Oczywiście, Ben dzisiaj ty pomożesz mi zrobić kolacje- odpowiedział.
   Z kończyło się tym że Ban niosąc garnek spagetchi wywrócił je na podłogę rozlewając wszędzie sos.
-Dzisiaj chyba zamówimy pizzę- powiedział nasz ojciec z trudem powstrzymując się od śmiechu.


6 komentarzy:

  1. Kolejna , która czepia się rudych włosów, powinna docenić ten dar :D Relacje między rodzeństwem niesamowicie napięte, mam jednak nadzieję że w bliskiej przyszłości przekonają się do siebie nawzajem :) Prawdę powiedziawszy charaktery Lizzy i Bena działają na mnie jak czerwona płachta na byka, od razu mam ochotę ich trzepnąć i przemówić do rozumu ^^". A teraz będę wytrwale (a przynajmniej będę się starała ^^ ) czekać na kolejny rozdział. Będę wdzięczna jeśli mnie o nim powiadomisz :)
    Miłego weekendu :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to jest świetne! Masz talent! ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaintrygowałaś mnie ta relacją Lizzy i Bena, bardzo jestem ciekawa co będzie dalej, no i oczywiście Naomi. Natknęłam się na parę błędów, plus w niektórych zdaniach brakowało przecinków. Jeśli chodzi o zakończenie rozdziału, to odniosłam dziwne wrażenie jakbyś chciała go jak najszybciej skończyć, ale może tylko mi się tak wydaje. Ogólnie to bardzo podoba mi się pomysł na bloga, więc będę czekała na następne rozdziały. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba, czekam na kolejny rozdział :> Jesteś fanką Harrego Pottera ? Bo ja jak najbardziej to moja ulubiona serria książek oraz filmów :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba rozdział ;D Tylko drobna uwaga - dość często pomijasz przecinki. Ale ja też tak miałam, gdy wzięłam się za pisanie moja ortografia, interpunkcja itp, itd. zdecydowanie się poprawiły ;-) Zaraz biorę się za następny rozdział tego opowiadania, spodziewaj się komentarza z mojej strony XD A propo Lizzy i Bena - gdy widzę podobnych ludzi, mam ochotę im strzelić z liścia, żeby wreszcie się ogarnęli! ;D. Jednak zaintrygowała mnie strasznie ta relacja między rodzeństwem- ci, gdyby tylko nie byli spokrewnieni, już byli by parą, natomiast nienawidzą Naomi, która zdecydowanie mnie urzekła. Bardzo lubię czytać o dość skromnych dziewczynach. Oby to wszystko, co ma się wydarzyć w następnych rozdziałach w jakiś, chociażby najbardziej porąbany sposób, zjednoczyło te trojaczki i niech siebie zaakceptują, bo inaczej tego nie przeżyję ;__;.
    Ps. Świetnie piszesz ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsze, o czym pomyślałam to: Biedna Naomi, niby jest bogata, ma wielki dom, to nie do końca jest akceptowana przez społeczeństwo a nawet brata i siostrę. ;-; Ale ma przyjaciółkę, To się liczy. Więc takk..Ben i Elizabeth(piękne imię), przypominają mi trochę czarne charaktery. Nie wiem, dlaczego, ale mam takie odczucia. No bo... rodzeństwo to rodzeństwo, powinno trzymać się razem, Tymczasem tutaj wykluczją biedną, nic nie winną siostrę. Ale lubię czytać takie historie ;). I jeszcze ta geografia. Mam z nią złe skojarzenia.
    Podsumowując, będę czytać dalej, podoba mi się, że w dalczych rozdziałach relacje między rodzeństwem się polepszą.
    Pozdrawiam, Tusiulka :D

    OdpowiedzUsuń